Musiałam uciekać gonili mnie, a było ich zbyt wielu żeby mogła z nimi walczyć.
Nie mogłam dłużej uciekać pod postacią człowieka bo inaczej psy mnie dogonią.
Goniła za mną sfora psów myśliwskich, no i sami myśliwi z bronią.
Wskoczyłam szybko na drzewo i zmieniłam się w kotołaka.
Miałam białe futro z czarnymi pręgami, mój wzrost zwyższył się do około 2 metrów, miałam koci pysk, oczy pazury no i kilku metrowy ogon.
Zeskoczyłam z drzewa i pobiegłam w przeciwnym kierunku w którym pobiegli mysliwi i psy.
Biegłam przed siebie, nasłuchując szczekania psów.
Nagle usłyszałam wystrzał a potem poczułam rozrywający ból w prawej nodze, a moja śnieżno biała sierść splamiła się czerwienią.
Biegłam dalej ale ten postrzał bardzo mnie spowolniła więc jeden z psów uwiesił mi się na ogonie przez co straciłam równowagę i upadła na ziemie niczym kłoda.
- Zostawcie ją - krzyknał jeden z myśliwych po czym zarzucono na mnie sieć.
- spójrzcie to jest potwór który porywał i zabijał nasze dzieci i całe rodziny, patrzcie jakie ma pazury i zęby !! - krzyknął myśliwy.
- Zabij to !!! - krzyczeli jego towarzysze, słyszałam jak odbezpiecza broń i przystawia ją do mojej głowy.
Żegnaj okrutne życie - pomyślałam bez nadziei na jaką kolwiek pomoc.
- Już nigdy nie ujrzysz światła dziennego, a twoja skóra będzie robiła za dywanik w moim domu - powiedział z szyderczym uśmiechem na twarzy myśliwy. Z oczu popłyneły mi łzy i przygotowałam się na strzał który miał paść za nie długą chwilę.
Nagle z krzaków coś wyskoczyło. Miało kształt ogromnego kota.
Gdy ujrzałam jak przelatuje nade mną i rzuca się na mysliwego, nabralam nadziei.
Zaczełam szarpać sieć w którą byłam uwięziona.
Ale byłam coraz słabsza przez ranę którą miałam.
Gdy byłam już wycieńczona tą całą szarpaniną podbiegła do mnie jakaś istota. Po kilku sekundach zorientowałam się zę to kotołak.
- Nie ruszaj się - wyszeptał w naszym ojczystym kocim języku - Zaraz będziesz wolna - dodał po chwili i rozerwał siatkę.
Gdy tylko byłam wolna schowałam się w zaroślach i przybrałam ludzką postać.
Rana cholernie mnie piekła, myślałam że zaraz wykrawie się na śmierć.
Lecz postanowiłam wsłuchać się w odgłosy walki. Lecz po kilku minutach wszystko ucichło, a ja nie wiedziałam kto wygrał.
Nagle podbiegł do mnie kotołak, miał dużo wspólnego z Afrykańskimi kotami czarnołapymi.
Gdy tylko mnie zobaczył zmienił się w człowieka. Uklęknął obok mnie i przyjrzał się ranie.
- James !!! - zawołał - Masz szczęście ze mój przyjaciel interesuje się magią. A chyba wiesz że takich kotołaków jest nie wiele - zwrócił się do mnie i uśmiechnął się. Ja mimo bólu odwzajemniłam uśmiech.
James uklęknął obok mnie i spojrzał na ranę.
- Nie wygląda to za dobrze - oznajmił - Ale powinno mi się udać - dodał po chwili.
- Kendall idź do lasu i znajdź Królewskie Zioło - polecił krótko, a jego przyjaciel bez słowa zmienił się kotołaka i pobiegł w mroki lasu.
- Kendall za chwilę wróci a wtedy zajmę się twoją raną - powiedział przyjaźnie James.
- Dziękuje za ratunek. - powiedziałam słabnącym głosem.
- Nie ma za co ... Razem z moim przyjacielem byliśmy na polowaniu i usłyszeliśmy jakieś hałasy, postanowiliśmy sprawdzić co się dzieje. I zobaczlyliśmy innego kotołaka w tarapatach, a swój nigdy swojego nie zostawi. - wyjaśnił.
- Miło mi poznać kogoś tak uczynnego ... Moje ostatnie towarzystwo kotołaków było dość ... Egoistyczne ... - powiedziałam wycieńczona.
James uśmiechnął się do mnie ze współczuciem widocznym w jego wyrazie twarzy.
- Skąd taka śliczna dziewczyna wzieła się w lasach Tennessee?? - zapytał po chwili.
- A co pan taki wścibski?? - zapytałam z rosyjskim akcentem, aż z przesadnym akcentem.
- Rosja ... Byłem tam nie raz i jakoś nigdy cię nie spotkałem a znam praktycznie wszystkie kotołaki z Rosji ... - oznajmił James.
Chyba był podejrzliwy.
- Kiedy miałam 5 lat moich rodziców zabili myśliwi. Od tamtej pory jestem zdana tylko i wyłącznie na sama siebie. Żyłam w Rosji jeszcze 6 lat. Kiedy osiągnęłam 11 lat postanowiłam, że będę prowadzić koczowniczy tryb życia. Na dodatek samotny. Tak więc od tego czasu nigdzie nie zagrzałam miejsca dłużej niż 9 dni. Wyjątkiem było pewne miasteczko poznałam tam grupkę kotołaków, a oni przyjęli mnie przyjaźnie do swojego grona. Był tam też pewien kotołak którego darzyłam głębokim uczuciem. Niestety gdy przyszło co do czego, on był pierwszy do ucieczki. Wszyscy mnie opuścili. Na szczęście dałam sobie radę z myśliwymi i uciekłam z tego miasteczka - wytłumaczyłam - Teraz niestety zostałam postrzelona...Nie poradziłam sobie sama...- dodałam patrząc na ranę.
- Współczuje...- powiedział James - Niestety ja też wiem co to znaczy być samotnikiem...Byłem taki jak ty. Na szczęście znalazłem trzech przyjaciół z którymi postanowiłem osiąść w Tennessee. Od tamtej pory zawsze trzymamy się razem. - oznajmił.
- Masz szczęście - powiedziałam.
- Wiesz ... Na pewno ty także .... - nie dokończył ponieważ przybiegł zdyszany Kendall i podał James'owi zioła.
On bez słowa je chwycił i przyrządził z nich wywar.
Podał mi go, a ja bez słowa sprzeciwu go wypiłam. Po wypiciu poczułam się senna. Nie opierałam się temu uczuciu i błyskawicznie zasnęłam.