wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 9

Usłyszałem szelest w krzakach, po chwili wyskoczył z nich Carlos, ze wszystkimi ziołami o które go prosiłem.
Szybko zmieszałem roztarte wcześniej na kamieniu rośliny z wodą z jeziorka. 
Podałem wywar Loganowi, który po chwili zasnął i zamienił się w człowieka.
Trzeba wam wiedzieć że Królewskie Zioła i kwiaty lipy mają działanie usypiające, korzeń dębu wzmacnia organizm, pąki i płatki dzikiej róży wzmacniają odporność na różne zakażenia.
W reszcie wywaru zamoczyłem bandaże i owinąłem je w koło rany na boku Logana, potem przenieśliśmy go do domu i zanieśliśmy do pokoju.


<< Oczami Mili >>
Logan został ranny, chłopaki powiedzieli że zaatakował go znienacka jakiś wielki pies.
Nie chciałam w to wierzyć, ale nie dopytywałam uznałam że gdyby chcieli żebym znała prawdę to by mi ją powiedzieli.
James cały wieczór, odkąd wrócili z lasu zajmuje się Loganem, więc nie mogłam z nim porozmawiać, o tym że jutro jeszcze przed świtem zniknę z jego życia być może na zawsze.
Byłam przybita tą myślą....nie mam pojęcia dlaczego, boli mnie najbardziej myśl że zniknę z życia James'a, tego który mnie uratował, który bez zastanowienia, razem z przyjacielem rzucił się na pomoc nie znajomej kotce.
Biłam się z własnymi myślami, nadal siedząc na parapecie okna w pokoju James'a. Obserwowałam las, który pogrąża się powoli w mroku...

<< Oczami Lermetova >>
Zaczynało się ściemniać a ja razem z grupką myśliwych szukaliśmy jakiś tropów, tych bestii. Mój syn został jak zwykle w hotelu.
Nagle psy zaczęły ujadać w stronę krzaków, podeszliśmy tam. Zajrzałem i okazało się że między gałązkami było widać cętkowane futro, charakterystyczne dla kotów orientalnych
- Ciekawe...powiedziałem sam do siebie - Ej ludzie patrzcie krew ! - krzyknął jeden z myśliwych, podeszliśmy tam i rzeczywiście na ziemi była spora plama krwi, a obok była spora kępka burego futra.
- Tu odbyła się walka, prawdopodobnie o dominacje na tym terenie, jeden z nich jest ciężko ranny i prawdopodobnie krwawi, zastawmy tutaj kilka pułapek na niedźwiedzie może coś się złapie - zarządziłem.
Kiedy wnyki zostały rozłożone, wróciliśmy do domów, ponieważ niebezpiecznie było włóczyć się po tym lesie nocą.
Mój synek już spał kiedy wróciłem...ahhhh mój mały Nikolai tak wcześnie został pozbawiony kochającej matki. Te bestie mu ją odebrały, a mnie odebrały ukochaną żonę, od tamtej pory ścigam i zabijam każdego kotołaka który mi się nawinie. A moim ostatnim celem jest biała tygrysica, którą ścigam po niemal całym świecie.
Ale kilka dodatkowych trofeów zawsze się przyda.
Byłem tak zmęczony że zasnołem na łóżku obok synka.

piątek, 14 lutego 2014

WALENTYNKI ♥

Z okazji Walentynek życzę każdemu dużo szczęścia i miłości z drugą połówką :D 
Dziękujemy razem z Elwirą że jesteście nadal z nami, to dużo dla nas znaczy...jesteście najlepsi ♥


poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 8 cz. 2

Nagle coś we mnie pękło...poczułem w sobie niesamowity wybuch furii. 
Odwinąłem się w miejscu i rzuciłem na szaro-burego przyjaciela z pazurami. Zaczęliśmy walczyć, nagle między nas skoczył James i Carlos, rozdzielili nas.
Nagle Logan zaczął krzyczeć z bólu i trzymał się kurczowo za lewy bok. 
Ja spojrzałem na swoje łapy, w lewej miałem kępę szaro-burego futra, a na na pazurach prawej była... krew.
Po ciele Logana ciekła cieniutka strużka krwi.
- Coś ty zrobił ?!?! - krzyknął Carlos, któremu zjeżyło się futro od czubka głowy aż po koniuszek ogona. Ja zamiast pomóc im uciekłem jak tchórz, jak ostatni TCHÓRZ !.


<< Oczami James'a >>
Rana na boku Logana było ogromna i sączyła się z niej krew.
- Mój Boże Kendall wyrwał skórę razem z futrem, Carlos leć do domu po opatrunki są u mnie w pokoju - poleciłem koledze.
Carlos pobiegł do domu po opatrunki, a ja zająłem się rannym kolegą. Logan zwijał się z bólu.
- Logan przyjacielu, posłuchaj mnie musisz puścić tą ranę, muszę się nią zająć - powiedziałem do przyjaciela. Wziąłem delikatnie jego łapę od rany, a moim oczom ukazał paskudny widok, szybko przyrządziłem odpowiednie mieszanki ziół, kiedy Carlos przyniósł bandaże przygotowałem kompresy na ranę Logana.
- Musisz się zamienić w człowieka, żebym mógł ci założyć opatrunki - powiedziałem do Logana, który nadal zwijał się z bólu na ziemi.
- Nie da rady - powiedział Carlos, chwile się zastanowiłem.
- Carlos idź i przynieś mi królewskie zioła, pąki i kwiaty dzikiej róży, korzeń dębu i kwiat lipy - powiedziałem do kolegi, który już po chwili był czarną panterą i zniknął w krzakach.
Carlos na szczęście pomyślał i przyniósł po za bandażami jeszcze wodę z pobliskiego jeziorka, o którym wiedzieliśmy tylko my. Woda z tego jeziorka działa jak lek odkażający, używamy jej tylko przy poważnych ranach lub chorobach, których nie jestem w stanie sobie poradzić.
Odnalazłem tą grotę, kiedy podczas wędrówki zaskoczyła mnie nagła zima.
Ponieważ moja kocia natura nie znosi zimna, ponieważ moja kocia połowa to Pantera Mglista, nie przeszkadza mi deszcz i chłód, ale już nie toleruje temperatur poniżej zera. A więc brnąłem w śniegu i mrozie, aż w końcu zobaczyłem jak unosi się para nad ziemią, kiedy podszedłem bliżej okazało się że to wejście do groty, której musiało być źródło termalne, udało mi się wczołgać, i jak się okazało miałem racje, po jakimś czasie znalazłem również dom, który był opustoszały ale było w nim wszytko co niezbędne do przeżycia, a dom wyglądał tak kiedy go znalazłem w środku lasu:


Przerabiać go zaczołem kiedy zjawił się Kendall, udało nam się położyć podłogę na strychu, który robi teraz za piętro, tak samo jak zrobiliśmy ścianki działowe z płyt, które rąbnęliśmy z pobliskiego tartaku nikt się nie zorientował.
Troskliwie zajmowałem się rannym Loganem, gdy nagle z krzaków dobiegł mnie jakiś szelest...

________________________________________________
Witam :D ten rozdział pisze w imieniu Elwiry, którą dopadł brak weny do pisania.
Życzę miłej lektury i proszę o jedną rzecz...
Proszę o komentarze, ponieważ one motywują nas do pisania dalej :)