sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 7

(Oczami James'a)
Obudziłem się. Spojrzałem na zegar. Jest 9:13. Wstałem z łóżka i postanowiłem wypić kawę.
W kuchni natknąłem się na Kendall'a.
- Cześć. - przywitałem się, ale nie odpowiedział mi - Myślisz, że milczeniem coś wskórasz? - powiedziałem przerywając ciszę.
Nadal nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Westchnąłem.
- Słuchaj ... Nie wiem o co ci chodzi ... Ale widzę, że dręczy cię coś ... Wiesz, że mi zawsze możesz powiedzieć ... O wszystkim ... - spróbowałem ponownie.
- Ty nic nie rozumiesz ... Nie mogę ci tego powiedzieć! - odezwał się w końcu.
- Dlaczego?! Co takiego się stało, że nie mogę o tym wiedzieć?! - zapytałem lekko zdenerwowany tą całą sytuacją.
Po raz kolejny nie uzyskałem odpowiedzi. Zobaczyłem tylko, że do oczu Kendall'a napłynęły łzy. Kendall wyszedł z kuchni i poszedł do swojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
"Kendall co się z tobą dzieje" - pomyślałem siadają przy stole z kubkiem kawy. 
Na dół zeszli Carlos i Logan w postaci pół na pół. 
- Co jest stary ? - zapytał Logan. 
- Nic - odpowiedziałem, wolałem ich nie mieszać do tej sprawy. 
Oni spojrzeli po sobie. 
- A jak tam nasza postrzelona ? - zapytał Carlos. 
- Wraca do zdrowia szybciej niż myślałem. W tym tempie już jutro będzie mogła wstać z łóżka. - odpowiedziałem.
- To dobrze, że tak szybko zdrowieje. - rzekł Logan i powlókł się w stronę lodówki w poszukiwaniu "czegoś jadalnego".
Carlos usiadł obok mnie.
- Zauważyłeś, że Kendall ostatnio zachowuje się jakoś dziwnie?? - zapytał.
- Zauważyłem ... I niepokoi mnie to, że nikomu nie chce o niczym powiedzieć ... - odpowiedziałem.
- Coż począć ... Wiesz jaki jest Kendall. Ale zapewne wkrótce powie nam co się stało. - powiedział po chwili ciszy.
- Pewnie masz rację ... - przytaknąłem - Pójdę sprawdzić jak się czuje Mila. - dodałem po chwili i wyszedłem z kuchnii kierując się ku pokojowi, w którym przebywała Mila.
- Hej, jak się czujesz? - zapytałem wchodząc do pokoju.
- Całkiem dobrze. Już prawie nie czuję bólu. - odrzekła. 
Siedziała na parapecie w postaci ludzkiej. Była owinięta kocem.
- To dobrze. - powiedziałem i uśmiechnąłem się - Szybko wracasz do zdrowia. Najprawdopodobniej już za dwa/trzy dni będziesz mogła ruszyć dalej. - dodałem.
Mila mi nie odpowiedziała. Siedziała tylko w milczeniu na parapecie i wpatrywała się w las, który widniał za oknem.
Usiadłem obok niej.
- Martwi cię coś?
- Yhmm ... Nie ... Po prostu się zamyśliłam ... Kendall już wrócił?
- Tak.
- To dobrze ... Martwiłam się o niego ... W lesie jest zapewne sporo myśliwych ...
- Nic mu nie jest. Tylko nadal jest naburmuszony ..
Westchnęła.
- Wiesz może o co mu chodzi?
- Niestety nie. Nie chce o niczym nikomu powiedzieć ...
- Miejmy nadzieje, że to nic poważnego ...
(Oczami Kendall'a)
Wpadłem do swojego pokoju. Krew we mnie się gotowała ... A jednocześnie miałem ochotę położyć się na łóżku i już nigdy z niego nie wstawać ...
Usiadłem przy biurku. Zacząłem dokańczać moje opowiadanie. Od dobrych 13 lat piszę opowiadania wypełnione irracjonalnymi scenami. Kiedy uznam, że napisałem ich już wystarczająco dużo czytam je wszystkie, po czym spalam i zaczynam pisać nowe. I tak bez końca.
Gdy skończyłem, spiąłem strony opowiadania spinaczem i włożyłem do teczki.
Usiadłem na krańcu łóżka. Rozejrzałem się po pokoju. Coś mi nie pasowało ...
Nagle zauważyłem, że wazon, który zbiłem ostatniej nocy był cały i stał na szafce nocnej.
Podszedłem do wazonu. Obejrzałem go dokładnie. Ktoś go starannie skleił ...
"No nic ... Zapewne skleił to któryś z chłopaków ..." - pomyślałem i położyłem się na łóżko.
Byłem zmęczony, ponieważ nie spałem ostatniej nocy i zasnąłem, nawet sam nie wiem kiedy ...


To by było tyle na dzisiaj c': 
Proszę o komentarze : 3