poniedziałek, 10 lutego 2014

Rozdział 8 cz. 2

Nagle coś we mnie pękło...poczułem w sobie niesamowity wybuch furii. 
Odwinąłem się w miejscu i rzuciłem na szaro-burego przyjaciela z pazurami. Zaczęliśmy walczyć, nagle między nas skoczył James i Carlos, rozdzielili nas.
Nagle Logan zaczął krzyczeć z bólu i trzymał się kurczowo za lewy bok. 
Ja spojrzałem na swoje łapy, w lewej miałem kępę szaro-burego futra, a na na pazurach prawej była... krew.
Po ciele Logana ciekła cieniutka strużka krwi.
- Coś ty zrobił ?!?! - krzyknął Carlos, któremu zjeżyło się futro od czubka głowy aż po koniuszek ogona. Ja zamiast pomóc im uciekłem jak tchórz, jak ostatni TCHÓRZ !.


<< Oczami James'a >>
Rana na boku Logana było ogromna i sączyła się z niej krew.
- Mój Boże Kendall wyrwał skórę razem z futrem, Carlos leć do domu po opatrunki są u mnie w pokoju - poleciłem koledze.
Carlos pobiegł do domu po opatrunki, a ja zająłem się rannym kolegą. Logan zwijał się z bólu.
- Logan przyjacielu, posłuchaj mnie musisz puścić tą ranę, muszę się nią zająć - powiedziałem do przyjaciela. Wziąłem delikatnie jego łapę od rany, a moim oczom ukazał paskudny widok, szybko przyrządziłem odpowiednie mieszanki ziół, kiedy Carlos przyniósł bandaże przygotowałem kompresy na ranę Logana.
- Musisz się zamienić w człowieka, żebym mógł ci założyć opatrunki - powiedziałem do Logana, który nadal zwijał się z bólu na ziemi.
- Nie da rady - powiedział Carlos, chwile się zastanowiłem.
- Carlos idź i przynieś mi królewskie zioła, pąki i kwiaty dzikiej róży, korzeń dębu i kwiat lipy - powiedziałem do kolegi, który już po chwili był czarną panterą i zniknął w krzakach.
Carlos na szczęście pomyślał i przyniósł po za bandażami jeszcze wodę z pobliskiego jeziorka, o którym wiedzieliśmy tylko my. Woda z tego jeziorka działa jak lek odkażający, używamy jej tylko przy poważnych ranach lub chorobach, których nie jestem w stanie sobie poradzić.
Odnalazłem tą grotę, kiedy podczas wędrówki zaskoczyła mnie nagła zima.
Ponieważ moja kocia natura nie znosi zimna, ponieważ moja kocia połowa to Pantera Mglista, nie przeszkadza mi deszcz i chłód, ale już nie toleruje temperatur poniżej zera. A więc brnąłem w śniegu i mrozie, aż w końcu zobaczyłem jak unosi się para nad ziemią, kiedy podszedłem bliżej okazało się że to wejście do groty, której musiało być źródło termalne, udało mi się wczołgać, i jak się okazało miałem racje, po jakimś czasie znalazłem również dom, który był opustoszały ale było w nim wszytko co niezbędne do przeżycia, a dom wyglądał tak kiedy go znalazłem w środku lasu:


Przerabiać go zaczołem kiedy zjawił się Kendall, udało nam się położyć podłogę na strychu, który robi teraz za piętro, tak samo jak zrobiliśmy ścianki działowe z płyt, które rąbnęliśmy z pobliskiego tartaku nikt się nie zorientował.
Troskliwie zajmowałem się rannym Loganem, gdy nagle z krzaków dobiegł mnie jakiś szelest...

________________________________________________
Witam :D ten rozdział pisze w imieniu Elwiry, którą dopadł brak weny do pisania.
Życzę miłej lektury i proszę o jedną rzecz...
Proszę o komentarze, ponieważ one motywują nas do pisania dalej :)

1 komentarz:

  1. Ale hardkor... Ja nie mogę. Pięknie się porobiło, na serio. Rozdział świetny! Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń