( Oczami Mili )
Logan szybko wrócił do formy, dziś i ja już mogłam wreszcie poszaleć po lesie z chłopakami, brakowało mi tego szalenie.
Polowaliśmy na drobne gryzonie takie jak zające i króliki, a Kendall....no właśnie Kendall. Wielokrotnie przepraszał Logana za ten brak hamulców...aczkolwiek nadal wszystkich unikał.
Nadal bolała mnie myśl że będę musiała odejść i zostawić James'a do którego czułam znacznie więcej niż wdzięczność za uratowanie życia.
Nasza rasa, była bardzo impulsywna i często ponoszą nas uczucia. Jednak zależy nam mimo wszystko na tym aby ludzie uznali nas za bajeczkę i dali nam żyć spokojnie.
Umiemy się posługiwać bronią oraz walczyć ale stronimy od przemocy, uciekamy się do niej w obronie własnej lub obronie bliskich.
Z reguły jesteśmy samotnikami i rzadko zbijamy się w większe grupy.
Widzimy w ciemności, a nasze oczy błyszczą w ciemności.
Nasze kości są giętkie więc łamanie ich jest trudne.
Wiadomo czuły słuch i węch, ostre jak brzytwa zęby i pazury.
Najlepiej się czujemy w swojej naturalnej postaci czyli kiedy jesteśmy w pełni kotami. Nasze futra nas chronią przed zimnem i nadmiernym ciepłem. Większość kotokształtnych nie przepada za wodą ja osobiście uwielbiam pływać.
Mężczyźni z naszego gatunku są znacznie więksi od kobiet. Po przemianie naszym jedynym ubraniem jest futro. Faceci są bardziej krzepcy i silniejsi, kobiety zaś szczupłe i bardziej wygimnastykowane. W brew pozorom po przemianie nie mamy swoich włosów z ludzkiej postaci. Szybko się przemieszczamy i wspinamy na drzewa.
Długie ogony sprawiają że jesteśmy zwrotni, pomocna umiejętność szczególnie gdy gonimy zająca albo wiewiórkę. Chodźmy na dwóch łapach, chociaż biegać jest na łatwiej na czterech.
Każdy kotokształtny rozumie dwa języki od urodzenia, ten którym posługuje w rozmowie z ludźmi i język naszego ludu. Koci język.
Każdy pomruk, każde miauknięcie czy też gest jest dla zrozumiały od dnia poczęcia w łonie matki.
Nie ma kotołaka, który nie wie że nim jest. Nasza kocia połowa w pewnym momencie domaga się wypuszczenia na zewnątrz, dzieje się w momencie gdy za długo pozostajemy ludźmi.
Przejawia się to silnym bóle całego ciała. Jeśli zmieniamy się z własnej woli to przemiana przebiega szybko i bezboleśnie ale jeśli nie chcemy dać dojść do głosu i walczymy z tym....no cóż wtedy przemiana jest powolna, a ból towarzyszący temu porównywany jest do umierania.
To do naszych dzieci, czy też kociąt jak są nazywane wśród kotołaków cóż.....trochę ciężko mi to opisać.
Kocica na świat wydaje potomstwo samotnie, zdala od osobników które mogą zagrozić życiu dziecka i pozostaje z nim pewien czas w swojej kryjówce, gdyż kocię nie rodzi się pod postacią człowieka, dopiero po kilku dniach zmienia się w postać....nikt nie wie dlaczego tak się dzieje, w tym czasie matka także musi zostać kotem aby móc nakarmić swoje maleństwo. Kocica która dopiero co urodziła dziecka jest najbardziej niebezpiecznym stworzeniem na świecie, aby chronić swoje dziecko jest zdolna zabić rywala trzy razy większego od siebie. Rzadko się zdarza się kotołaczka ma więcej niż jednak kocię.
- Nad czym tak dumasz ? - zapytał James podchodząc do mnie, ja leżałam na słońcu i się wygrzewałam, a pod łapami miałam resztki kruka którego złapałam.
- Wspominam opowieści rodziców - powiedziałam w kocim języku.
- Jakie ? opowiesz ? - zapytał James.
- Tata opowiadał że kiedy się urodziłam, groziło nam niebezpieczeństwo ze strony niedźwiedzia i mama zostawiła mnie samą w norze, której wejście zasypała śniegiem. Wyszła przed kryjówkę a niedźwiedź szedł prosto na nas, mama z nim walczyła i zabiła ale sama odniosła ciężkie rany, a do domu wróciła dopiero kiedy zmieniłam się w człowieka. Ledwo co przeżyła...ale udało się jej - powiedziałam
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tego posta dodaje w imieniu Elwiry :) miłej lektury Patrycja
Każdy kotokształtny rozumie dwa języki od urodzenia, ten którym posługuje w rozmowie z ludźmi i język naszego ludu. Koci język.
Każdy pomruk, każde miauknięcie czy też gest jest dla zrozumiały od dnia poczęcia w łonie matki.
Nie ma kotołaka, który nie wie że nim jest. Nasza kocia połowa w pewnym momencie domaga się wypuszczenia na zewnątrz, dzieje się w momencie gdy za długo pozostajemy ludźmi.
Przejawia się to silnym bóle całego ciała. Jeśli zmieniamy się z własnej woli to przemiana przebiega szybko i bezboleśnie ale jeśli nie chcemy dać dojść do głosu i walczymy z tym....no cóż wtedy przemiana jest powolna, a ból towarzyszący temu porównywany jest do umierania.
To do naszych dzieci, czy też kociąt jak są nazywane wśród kotołaków cóż.....trochę ciężko mi to opisać.
Kocica na świat wydaje potomstwo samotnie, zdala od osobników które mogą zagrozić życiu dziecka i pozostaje z nim pewien czas w swojej kryjówce, gdyż kocię nie rodzi się pod postacią człowieka, dopiero po kilku dniach zmienia się w postać....nikt nie wie dlaczego tak się dzieje, w tym czasie matka także musi zostać kotem aby móc nakarmić swoje maleństwo. Kocica która dopiero co urodziła dziecka jest najbardziej niebezpiecznym stworzeniem na świecie, aby chronić swoje dziecko jest zdolna zabić rywala trzy razy większego od siebie. Rzadko się zdarza się kotołaczka ma więcej niż jednak kocię.
- Nad czym tak dumasz ? - zapytał James podchodząc do mnie, ja leżałam na słońcu i się wygrzewałam, a pod łapami miałam resztki kruka którego złapałam.
- Wspominam opowieści rodziców - powiedziałam w kocim języku.
- Jakie ? opowiesz ? - zapytał James.
- Tata opowiadał że kiedy się urodziłam, groziło nam niebezpieczeństwo ze strony niedźwiedzia i mama zostawiła mnie samą w norze, której wejście zasypała śniegiem. Wyszła przed kryjówkę a niedźwiedź szedł prosto na nas, mama z nim walczyła i zabiła ale sama odniosła ciężkie rany, a do domu wróciła dopiero kiedy zmieniłam się w człowieka. Ledwo co przeżyła...ale udało się jej - powiedziałam
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tego posta dodaje w imieniu Elwiry :) miłej lektury Patrycja