niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 12 cz 2

<< Oczami Mili >>
Dihren towarzyszył mi kilka dni w podróży, znalazłam z nim wspólny język.
- Opowiesz mi o kocurze, który zawrócił ci w głowie ? - zapytał, gdy szliśmy skrajem lasu.
- Nazywa się James i razem z przyjacielem uratowali życie, chociaż wgl mnie nie znali, zaopiekowali się mną 
- Dobrze zrobili, wszystkie kotokształtne powinny trzymać się razem 
- pfff...nie zawsze tak jest. Kiedyś o mało nie zginęłam, ponieważ wszystkie kotołaki mnie wystawiły 
- przykro mi z tego powodu
- Jakoś mi się udało przeżyć, ale tym razem gdyby nie James i Kendall skończyłabym jako dywanik w chacie jakiegoś myśliwego
- Widzę że gdy mówisz o tym James'ie to świecą ci się oczy, jest w nich iskierka uczucia...nie rozumiem dlaczego odeszłaś od niego, moglibyście być szczęśliwi razem
- Nie mogłam zostać, ponieważ ja...już nie potrafię mieszkać na stałe w jednym miejscu, odkąd skończyłam 11 lat, nie zostaje nigdzie na dłużej niż tydzień
- Człowiek uczy się całe życie, może czas abyś i ty nauczyła się nowych rzeczy, jeśli dzięki temu będziesz szczęśliwa
- Ale ja... - nie dał mi dokończyć.
- Żadnego " Ale ja" widzę że bardzo tęsknisz za tym kotołakiem, jestem pewien że on także bardzo cierpi z powodu twojego odejścia.
Milczałam w moim gardle powstał węzeł który zaciskał się z całej siły w mojej tchawicy, a w oczach wezbrały łzy.
- Ja go kocham....- powiedziałam łamiącym się głosem. Wreszcie przyznałam to przed Dihrenem oraz przed samą sobą, byłam zakochana w tej jedynej panterze mglistej, która uratowała mi życie. - Widzę że go kochasz więc, wracaj do niego i mu powiedz
- Tak bardzo ci dziękuje - powiedziałam, a łzy same spływały mi po pysku.
- Nie dziękuje tylko wracaj do niego - uściskałam go jeszcze i pobiegłam w drogę powrotną....


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuje to było na tyle :) proszę komentujcie 
Polecam też wejść na bloga mojej kumpeli :D
http://unkownisland.blogspot.com/2015/03/rozdzia-6.html

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 12 cz 1

<< Oczami James'a >>
Mila odeszła...byłem bliski obłędu. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca, za to Kendall się ogarnął i wreszcie wrócił nasz stary przyjaciel.
Cały dzień siedziałem w swoim pokoju, przed zmrokiem, nie mówiąc nic kumplom wyszedłem z domu i pobiegłem w głąb lasu, który pokrywał się już osłoną mroku. 
Kończyła się już ciepła jesień więc noce już były chłodne, a moja kocia połowa nie znosiła zimna.
Poszedłem do groty, która przed laty ocaliła mi życie. Pod postacią kota przecisnąłem się przez wejście, chociaż ledwo co...ostatni raz tu byłem 4 lata temu gdy zjawiłem się w tych stronach i zostałem tu na zawsze.
Gorące źródło które było ukryte w grocie nadal mocno biło i ogrzewało wnętrze jaskini, to było moje miejsce, aby pobyć sam na sam ze swoimi myślami.
Byłem zakochany w tej rosyjskiej kotce na zabój. Leżałem na skalnej półce w towarzystwie gryzoni i ciemności. Mogłem mieć tylko gorącą nadzieje że nic jej nie jest oraz że żyje...
W końcu zasnąłem w samotności.

<< Oczami Kendall'a >>
Po powrocie do domu chłopaki mi powiedzieli że Mila opuściła nas, żałowałem że nie miałem okazji się pożegnać...ale może to dla mnie lepiej, wreszcie mogłem być sobą, nie musiałem ukrywać przed najlepszym przyjacielem że podoba mi się kocica w której i on się zakochał...ze wzajemnością. Mogłem odetchnąć.
Siedziałem w kuchni ze szklanką wody, po chwili wszedł Logan.
- Słuchaj stary, przepraszam cię za ten brak hamulców...naprawdę żałuje - powiedziałem na wejściu, naprawdę żałowałem tego co zrobiłem swojemu przyjacielowi.
- Nie masz za co przepraszać, nie gniewam się - zapewnił mnie i usiadł obok mnie przy stole. 
- Powiesz mi o co chodziło ? 
- Miałem po prostu cięższe chwile to wszystko...i już się skończyło 
- No dobrze...mam nadzieje że masz racje 
Siedzieliśmy w kuchni i rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. Potem poszliśmy spać, nie byłem pewien ale chyba James'a nie było w domu.


poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 11

Biegłam ile w łapach Sił, Nie chciałam spoglądać w Tyl, bolało Mnie serce ale nie nie zawróciłam.
Pobiegłam przez krzewy jeżyn i Dalej Przed Siebie, KIEDY wreszcie padłam ZE zmęczenia, wdrapałam Się na drzewo i zasnęłam.
Tej Nocy śniłam o James'ie. Rano wstałam Nie wyspana, zeskoczyłam Z Drzewa i poszłam zrobić pobliskiego Jeziora í napiłam SIE Wody.
Patrzyłam na Swoje odbicie w tafli Wodami, Nagle w lustrze Wody zobaczyłam innego kotołaka. Odwinęłam Się SZYBKO I po chwili pokłoniłam Się zmiennokształtnemu.
Przede mna Stal bowiem Jeden z dwoch władców naszego kociego klanu ... Książę Dihren byl Białym tygrysem tak Jak ja.
- Wasza wysokość - wymówiłam ledwo co ja padłam mu do stóp.
- Wstań PROSZĘ, wyglądasz na strapioną współpracy CIĘ ... nie nie Pokoi? - Zapytał wpatrujac się we mnie swoimi intensywnie zielonymi oczami, mogłam je porównać do wody nad lazurowym wybrzeżem.
- Nic Takiego ...
- Przecież widze, ma to związek z miłością 
- proszę nie chce o tym mówić - powiedziałam blagalnie, mówienie o tym sprawiało mi ból.
- No dobrze ale cokolwiek cię trapi, pamiętaj aby słuchać głosu serca 
- Będę pamiętać wasza wysokość - powiedzialam, oczami wyobraźni wrocilam do twarzy Jamesa, a moje serce zabiło szybciej.
- Czy mogę ci towarzyszyć w wędrówce? Przez jakiś czas ?
- Ależ oczywiście ze tak, będę zaszczycona 
Złapałam sobie Zająca a potem ruszylismy dalej w drogę.


środa, 4 marca 2015

Rozdział 10 cz2

- Moja matka zostawiła mnie w wysokiej trawie i walczyła z kłusownikami - powiedział James, było po nim widać że sposępniał. - Nie przeżyła zastrzelili ją, mój ojciec na szczęście znalazł mnie po zapachu i zabrał do domu - dodał po chwili a z jego oczu popłynęły łzy, otarłam się pyskiem o jego pysk.
- Tak mi przykro - powiedziałam, spojrzałam w jego oczy...oczy pełne smutku.
Westchnął ciężko - Skończyłem 16 lat i ruszyłem w drogę uczyłem się zielarstwa i pomagałem wszystkim kotołaką w potrzebie. 
- jestem pewna że są ci wdzięczni za pomoc....tak samo jak ja - powiedziałam szczerze, czułam się tak bezpiecznie w jego obecności.
Spojrzałam na pomarańczową poświatę która była nad drzewami i świadczyła o tym że słońce zachodzi.
- Jak tylko zapadnie zmrok, odejdę - powiedziałam nagle, wstałam i nie dałam dojść do słowa James'owi i pobiegłam w stronę chłopaków....bolało mnie serce kiedy myślałam że muszę odejść i zostawić James'a...
Ja...chyba go kocham...
NIE! Otrząśnij się kobieto ! Nie kochasz go !! Ani on nie kocha ciebie....Nikt cię nie kocha. Krzyczałam na siebie w myślach.
Wieczór minął zdecydowanie zbyt szybko, zgodnie z obietnicą po zachodzie słońca byłam gotowa do drogi.
- Trzymaj się mała - odezwał się Carlos, uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam. Spojrzałam na Logana który nadal był ranny.
- Wracaj szybko zdrowia - odezwałam się do niego.
- Będę nie martw się a ty uważaj na myśliwych - powiedział spokjnie i uściskał mnie mocno.
James podszedł do mnie, nic nie mówił z początku.
- Tutaj zawsze będzie twój dom, gdybyś tylko zechciała wrócić, drzwi tego domu stoją przed tobą otworem - powiedział, i wiedziałam że mówi to szczerze, oraz że to pożegnanie jest dla niego tak samo trudne jak i dla mnie.
- Będę pamiętać, uważajcie na myśliwych... - James nie dał mi dokończyć zdania - To ty masz uważać na nich, my sobie damy radę we czterech.
Przytuliłam go i hamowałam mocno łzy. Odsunełam się od niego, zmieniłam się w białego tygrysa i pobiegłam w mrok lasu, teraz już nie hamowałam się zaczęłam płakać, ale nie zawróciłam biegłam przed siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To na tyle jeśli chodzi o ten rozdział :P miłej lektury 

Zapraszam równierz na bloga mojej koleżanki, wpadać czytać i komentować 

http://unkownisland.blogspot.com/2015/02/prolog.html